Chyba na glowę upadlaś!

Przecież tobie niczego nie brakuje. Życie jak w Madrycie; praca jest, jadło jest, kasa na ciuchy jest, zresztą na kosmetyki z wyższej półki – też, stary kagańca na szyję Ci nie zakłada, masz prawo i luz co do spotkań z przyjaciółkami. On nigdy nie pyta o szczegóły, ani gdzie, ani jak, ani dlaczego. 

Dom nad morzem jest, hipoteka rownież, ale już kończysz ją płacić, wiec tragedii nie ma i tylko oddechu złapać nie możesz. 

Nie wiesz co się dzieje z Twoją głową. 

Myśli torpedują Cię w dzień i w noc. 

Raz nie możesz zasnąć, następnego dnia słaniasz się na nogach, a jeszcze innego spiesz po 18 godzin non stop.

Coś jest nie tak….

Przestajesz spotykać się z ludźmi, a nawet wychodzić z domu. 

Spotkanie kogoś znajomego na ulicy wywołuje w tobie drgawki i paniczny strach, a może nawet niewyjaśniony płacz. Czujesz gulę w gardle i nie potrafisz wydusić z siebie nawet słowa.

Bóle głowy, zawroty, nudności i ten cholerny płacz. 

Snujesz się od ściany do ściany i płaczesz. 

Nie chcesz, ale nie potrafisz zapanować nad hektolitrami łez, które spływają po twoich policzkach. To nie łzy, to cały wodospad łez….

A w uszach wciąż brzęczą słowa matki, siostry, sąsiadki czy nieświadomej koleżanki z pracy:” Ale co ci jest? Weź się w garść, dziewczyno! No przecież inni mają gorzej…” 

Właśnie świadomość tego, że inni mają gorzej, jest najboleśniejszym wyrzutem sumienia.

Prawda?

Bo nagle wydaje się, że nikt już Cię nie rozumie, że nikt nie staje po twojej stronie, a co najgorsze, nie wierzy w to, że najzwyklej na świecie, może być Ci tak potwornie źle, że nawet żyć się nie chce i wszystko Ci jedno.

Samotność w depresyjnej torturze.

To nie grypa.

Nie możesz zaaplikować sobie antybiotyku, po którym w trzy lub cztery dni staniesz na równe nogi i znów wszystko będzie cacy.

Nie, to nie ząb, który zaplombuje twój dentysta.

To nie staw który nastawi twój fizjoterapeuta…to dusza, to głowa, a ona rządzi się swoimi prawami.

Sama wizyta u terapeuty nie pomaga.

Najpierw weź się człowieku zdecyduj na wizytę u terapeuty…, albo psychiatry.

Ty umierasz, nie masz siły się ogarnąć, założyć gaci, umyć zębów, jest ci źle.

Komu przyszłoby do głowy, że ma szukać psychologa, psychiatry czy psychoterapeuty i w ogóle jak ich rozróżnić? I jak znaleźć kogoś zaufanego,dobrego, kto pomoże, kto uratuje, kto ukoi i kto zdejmie ten cholerny worek z głowy i pomoże oddychać….

Usłyszałam kiedyś od znajomej, że grzeszę, bo wynajduję problemy tam, gdzie ich nie ma; bo z igły robię widły i udaję; 

….że zbyt dobrze mam w życiu i z nudy mi odbija.

A ja akurat miałam nawrót epizodu depresji.

Ta kobieta widziała mnie zaledwie w fazie wstępnej. Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć co by pomyślała,  gdyby zobaczyła mnie śpiącą pod stołem w jadalni, albo skuloną w wannie, drżącą z zimna pod lejąca się z prysznica wodą, płaczącą od rana do wieczora, a od czasu do czasu uderzającą głową w futrynę drzwi… żeby zatrzymać tę pędzącą lawinę oszalałych myśli. 

Żyjemy w takich dziwnych czasach, w których domagamy się wolności słowa, prawa do tego i do owego, a nie dajemy sobie prawa do cierpienia z wypalenia.

Żyjemy na wysokich obrotach.Nie dbamy o siebie, o własną głowę.

Nie pozwalamy sobie na słabości, nie rozmawiamy, nie słuchamy, nie zwierzamy się…bo to wstyd.

Absurdalnie nieświadomym lub głupim jest ten, kto nie pozwala sobie być sobą; kto nie wsłuchuję się w siebie samego, kto nie odkrywa co go boli i ucieka od emocji lub zamiata pod dywan udając, że wszystko jest w porządku, gdy ewidentnym staje fakt, że tak nie jest.

Nie na wszystko można znaleźć odpowiedź, a przynajmniej nie natychmiast. Czasami, by nazwać rzeczy po imieniu, potrzeba odwagi, ale i czasu.

Czasem to samo życie odkrywa przed nami coś, co teoretycznie miało być oczywistym, a my nie umieliśmy tego dostrzec.

Takie to życie.- Przewrotne.

Bolesne i nigdy nie przestaje zaskakiwać. 

Kiedy jest dobrze, nawet do głowy nam nie przyjdzie myślec o problemach. Udajemy, że ich nie ma, albo że one nas nie dotyczą. Tymczasem problemy mają to do siebie, że prędzej czy pózniej dopadają każdego.

A człowiek….No cóż, jest emocjonalnie słaby.

Ja jestem słaba i uczę się właśnie, że do tego też mam prawo… i do upadków, i do pomyłek, i do histerii, i do płaczu też….